W ostatnim czasie na świecie zapanowała moda na noszenie brody i wąsów. Dla mnie jest to trochę niezrozumiałe, bo przecież jeszcze niedawno wszyscy mężczyźni głowili się jak uzyskać idealnie gładką skórę na twarzy, żeby partnerka nie marudziła, że jesteśmy szorstcy jak szczota albo kłujący jak kaktus. Nagle kobiety oszalały na punkcie zarostu! Same nakłaniają nas, żebyśmy przestali się golić, bo to takie sexy. Przyznam, że dałem ponieść się temu trendowi i skusiłem się na odstawienie golarki na jakiś czas. Myślałem, że to bardzo prosta sprawa. Przestaję się golić i staję się bogiem kobiecych serc! Nic bardziej mylnego…
Pierwsze kilka dni faktycznie było banalne. Zarost okalał moją twarz i miałem święty spokój z porannym goleniem.
Problem zaczął pojawiać się po około dwóch – trzech tygodniach bez maszynki.
Raptownie włosy jakby uknuły jakiś plan przeciwko mnie. Zmówiły się, żeby uprzykrzyć mi życie, zadrwić ze mnie… Każdy sterczał w inną stronę, jakby chciał pokazać jaki wygimnastykowany jest, niczym zawodowej klasy akrobata. Zauważyłem też, że nie rosną równomiernie. Część z nich była długa, reszta ledwo co wyszła na świat, aby pokazać swe brutalne oblicze. Miałem dość. Wyglądałem co najmniej komicznie. W odruchu gniewu wziąłem maszynkę i już miałem zlikwidować te krzaki, gdy znienacka pojawiła się myśl „Chcesz kręcić kobiety? Bądź jak drwal albo hipis!”. Po powrocie z pracy zacząłem zgłębiać tajniki dbania o brodę, żeby więcej nie czuć się jak ofiara losu.
Okazało się, że są specjalne kosmetyki do mycia brody, które mają za zadanie oczyszczanie i nawilżanie skóry oraz zmiękczanie zarostu, aby się lepiej układał. Ba! Do tego układania są odpowiednie grzebyki! Myślisz, że to niedorzeczność? Słuchaj dalej! Żeby zarost rósł równomiernie, dobrze jest wyposażyć się w odżywkę. Niezmiernie ważne jest także przycinanie brody. Aby wystylizować ją w odpowiedni kształt najlepiej użyć maszynki elektrycznej z nakładką, żeby kontrolować odległość od skóry. Przecież nie chciałbyś tygodni zapuszczania zaprzepaścić przez jedno nieodpowiednie cięcie. Jeśli maszynką nie nadasz pożądanego kształtu i gdzieniegdzie będzie niesforny włos, to nie przejmuj się! Po pracy z maszynką na główny plan wchodzą nożyczki, które na pewno uporają się z niedociągnięciami.
Z takim bagażem wiedzy udałem się do pobliskiej drogerii, gdzie wcześniej zaglądałem tylko po żel pod prysznic (oczywiście ten 3w1 – do ciała, głowy i twarzy!), więc teraz byłem zagubiony niczym szczeniak bez matki. Potrzebowałem niemalże wszystkich tych wyżej wymienionych rzeczy, bo w domu miałem tylko nożyczki… na dodatek takie do porcjowania mięsa. Na szczęście ekspedientka zauważyła moją dezorientację i niemą prośbę o pomoc. Od niej dowiedziałem się kolejnych istotnych rzeczy. Po pierwsze, najlepiej kupić szczotkę z naturalnego włosia, bo nie niszczy struktury włosa i doskonale rozczesuje długą brodę, którą przecież mam zamiar niebawem mieć. Jest co prawda droższa niż te syntetyczne, ale myślę, że inwestycja się opłaci. Po drugie, istnieje coś takiego jak olejek do zarostu! Uwierzycie? Ma za zadanie nawilżać skórę pod brodą, żeby nie nabawić się… łupieżu. Świat zwariował, a ja razem z nim, bo z drogerii wyszedłem uzbrojony po zęby!
Zaopatrzony w te wszystkie produkty czuję się jak brodowy ekspert. Teraz wystarczy jeszcze przebrnąć przez instrukcje jak te kosmetyki używać i stanę się bożyszczem kobiet. Już to widzę oczami wyobraźni. Życie jest piękne! Mam nadzieję, że uratowałem Was przed kompromitacją z nieokrzesanymi krzakami na twarzy i teraz już zawsze będziecie nosić sexy brodę niczym Piotr Stramowski!
Dodaj komentarz